2009-07-22 18:17:32 Mama za kierownicą – czyli co Autopolki zrobiły z porządnego kierowcy Już raz opisałam, jak super było na szkoleniu z bezpiecznej jazdy, jaki ubaw po pachy i w ogóle och i ach.
Ale nie wiedziałam, że odciśnie
ono na mnie takie piętno – bo oto, co widzę zakręt, to mam ochotę tak wjechać z impetem ziuu, jak rajdowiec jaki i …… muszę się
hamować, żeby tego nie robić, zwłaszcza na śliskiej nawierzchni. A czasami to SIĘ już nie zdążę i po prostu muszę hamować.
To szkolenie
obudziło we mnie duszę kierowcy rajdowego (albo raczej wariata drogowego) i jak tak dalej pójdzie, będę musiała chyba zdać samochód i prawo jazdy
Albo powtórzę szkolenie, o! Na koszt organizatorów, a co?! W końcu miało być bezpiecznie, a oni mi tu zasuwać po mokrych zakrętach
kazali i teraz człowiek na normalnej ulicy też by chciał.
Iiiiiiiiiiiiiiii! – pisk opon na wirażach! Muzyka dla uszu, pycha! Oj, nie,
nie, co ja piszę, jejku, jejku, nie czytajcie tego.
Ale ten dźwięk i ta prędkość, emmmmmmememmm iiiiiiiiiiiii i w lewo iiiiiiiiiiiiii i w
prawo iiiiiiiiii.
Nie, nie, nie, co wy, tfu, tfu, tfu!!!
I żeby nie było: z dziećmi tak nie jeżdżę!!
P.S. I pamiętajcie
– to nie prędkość zabija! Jak pójdziecie na szkolenie, to wam to pan Andrzej - instruktor (bardzo pokrętnie) wytłumaczy.
|  |